Forum www.4wheels.fora.pl Strona Główna www.4wheels.fora.pl
Dla każdego fana motoryzacji


Mini Cooper

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.4wheels.fora.pl Strona Główna -> samochody miejskie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Mały




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Śro 20:08, 09 Lip 2008    Temat postu: Mini Cooper Back to top

Mini to maksiflirciarz. Nieustannie zaczepia, przyciąga uwagę i robi wrażenie nie mniejsze niż Gary Cooper. Jest w Cooperze S jednak jedna obrzydliwa rzecz. Z jednakową mocą stara się uwodzić kobiety i mężczyzn

Flirciarz i chuligan! Ale nie jest nudny i za to wszyscy go lubią. Mini Cooper S, wzmocniona wersja ze sprężarką, to jedno z niewielu aut, do którego lgną obie płcie. Kobiety zdobywa aparycją. Na mężczyzn, którzy uważają, że jest zbyt cukierkowy, też ma sposób. Przyspieszenie, prowadzenie, dźwięk silnika. Mieszanka, która zmiękcza największych twardzieli. Tak, Mini pozostając wyrazistym, potrafi jednocześnie dać i jednym, i drugim dokładnie to, czego potrzebują. Jego projektant, Frank Stephenson (teraz pracuje dla Ferrari) w tych niespełna czterech metrach bieżących blachy idealnie połączył nowoczesność i retro. Zrobił to, co nie udało się Volkswagenowi z Garbusem.

Tu zaszła zmiana

Mnie uwiódł już zwykły Cooper. Opisywany bodaj w trzecim numerze "Obrotów" pozostawił pewien niedosyt: jego zawieszenie pozwalało na dużo więcej niż 115 KM silnik. Dlatego niecierpliwie czekałem na moment, kiedy usiądę za kierownicą S-ki. Zanim się doczekałem, Miniakowi trafił się minilifting. Teraz Cooper S zamiast 163 ma 170 KM.

Kilka lat temu wszyscy zachwycali się, jak to pięknie Bawarczycy ożywili legendę. Jednak nowe Mini nie było idealne. Kierownica miała zbyt szerokie ramiona, ale jeszcze bardziej drażnił umieszczony na środku deski rozdzielczej prędkościomierz. Wiem, wiem, tradycja - w starym też tak było. Tu jednak tradycja powinna ustąpić funkcjonalności. Tym bardziej, że nowemu wcieleniu nie brakuje nawiązań do przeszłości. Marką Mini zajmują się chyba całkiem inni ludzie od tych z BMW, nieczułych na krytykę. Jak miło wsiąść do wozu po modernizacji i zobaczyć, że to co złe, minęło. Co prawda niewygodna kierownica nadal pozostaje w standardzie, ale za dopłatą można dostać znacznie lepszą, trójramienną. Taką jak w naszej testówce. Zmieniono też zegary. Teraz i obrotomierz, i prędkościomierz są tam gdzie powinny - za kierownicą.

Ale, ale... Jeśli ktoś posadziłby mnie w Mini z opaską na oczach i spytał, co to za marka, odpowiedziałbym - BMW. Wystarczy położyć stopy na #####ach, a dłonie na kierownicy, wcisnąć sprzęgło czy hamulec i wyczuć pod nogą charakterystyczny "stojący" gaz. Wszystko pracuje jak w BMW. Również pozycja za kierowcą podobna, mimo że autko jest małe i pozbawione regulacji osiowej kierownicy. Niestety luksus siedzących z przodu okupiony jest ciasnotą na tylnych fotelach i w bagażniku. Mini lubi zabiegać o kobiety i mężczyzn, ale na szczęście nie zabiera się za dzieci. To zabawka dla pełnoletnich. Najlepiej dwóch pełnoletnich osób, bo z tyłu jest ciasno. Bagażnik (150 l) mógłby doprowadzić do płaczu dzieci pakujące się na wakacyjny wyjazd. Na szczęście można złożyć tylne fotele i wtedy bez obaw (670 l) możemy udać się na cotygodniowe zakupy do supermarketu.

We wnętrzu panuje niemal barokowy przepych. Czego tu nie ma! Najbardziej podobają mi się samolotowe przełączniki ustawione w rządku na środkowej konsoli jak w samochodzie rajdowym - ładne i praktyczne. Niestety, mnogość elementów sprawia, że na nierównych drogach to tu, to tam słychać poskrzypywanie. Co prawda barok w wykonaniu Mini narodził się w Niemczech, a nie we Włoszech, ale i tak Włosi za małym Bawarczykiem przepadają. Wystarczy spojrzeć na ulice Rzymu. Mini jest trendy, co nie znaczy, że zadawać nim szyku można tylko na miejskich bulwarach.

Miniciało, maksidusza

Otwieram bezramowe drzwi, chwytam grubą kierownicę i jeszcze grubszą gałkę skrzynki biegów. Zapadam się w nisko umieszczonym fotelu, a wysoka talia daje poczucie bezpieczeństwa i utwierdza w przekonaniu Mini ma wiele wspólnego ze sportem. Do takiego charakteru trochę nie pasuje zaokrąglona, pionowa przednia szyba. Mnie się jednak podoba. Nawet bardzo. Jest oryginalna, tworzy specyficzny klimat retro, a poza tym daje poczucie większej przestrzeni. Przekręcam kluczyk. Silnik pompowany mechaniczną sprężarką odzywa się niewinnie. To nie jest żadne monstrum. stworzone, które dźwiękiem terroryzować zwierzęta. Mini brzmi rasowo, ale nie groźnie. Ma niewielki silniczek (1,6 l) z nieco archaicznym już kompresorem. W odróżnieniu od turbosprężarki, typowy kompresor napędzany jest nie energią gazów spalinowych, ale paskiem od silnika. Rozwiązanie to stosuje jeszcze Mercedes. Niedługo jednak. Coraz bardziej popularny bezpośredni wtrysk benzyny otwiera nowe możliwości współpracy ze sprawniejszymi turbosprężarkami. Efekt jest znakomity, czego dowodem może być nowy VW Golf GTI - żwawy, oszczędny i praktycznie pozbawiony turbodziury. Dlatego można się spodziewać, że nowy Cooper S też będzie miał (jeszcze mocniejszy) motor turbodoładowany. Jak na razie jednak, zamiast złowrogiego syczenia Mini przy każdymi przyspieszeniu przymila się kierowcy sympatycznym miauczeniem.

Wciskam gaz przy najniższych obrotach i... czuję dławienie. Wtedy część mocy pobiera kompresor, który nie pomaga silnikowi, bo jeszcze nie podwyższa ciśnienia. Z taką sytuacją możemy się spotkać tylko wtedy, gdy chcemy gwałtownie przyspieszyć z wolnych obrotów. Każda następna przedziałka na obrotomierzu wywołuje eksplozję mocy i dźwięku, a każde odjęcie gazu kwitowane jest strzałem z wydechu. Aż dziw bierze, że czterocylindrowy silnik potrafi dostarczyć tyle emocji. Płynnie nabiera mocy aż do końca obrotomierza. Precz z Dieslami! To jest prawdziwy hot hatch! Ten samochód powstał w sercu, a nie w umyśle - i to w sercu artysty, a nie księgowego. Prowadząc Mini zaczynam bez sensu odejmować i dodawać gazu, hamować i znowu przyspieszać, i tak bez końca. Taki jest Mini. W nim nie ma rozsądku, ale jest pasja.

Wystarczy kilka chwil za kierownicą Mini, by go poznać. Ostatnio leciałem tanimi liniami, którymi najczęściej podróżują ludzie na wakacje. Pełni energii, radośni i euforycznie nastawieni do świata. Nie było pierwszej klasy ani darmowych posiłków, ale atmosfera taka, że przez następnych kilka dni miałem dobry humor. Typowe kursowe loty wypełnione są ponurymi facetami w krawatach, czytającymi gazety i niezauważającymi innych. Na odległość wyczuwa się roszczeniowe podejście do życia. Można mieć nadzieję, że to ci sami ludzie, tylko raz w pracy, a raz na wakacjach. Ale, prawdę mówiąc, nie sądzę, by tak było. Mini sprawia, że czujesz się wakacyjnie zawsze, ilekroć do niego wsiądziesz. Kosztuje niemało, ale nie kłuje w oczy. To sposób na podkreślenie stylu życia, nie statusu społecznego. Wydając 100 tys. zł, możesz jeździć limuzyną, bardziej komfortową i obszerną, ale też... nudną. Szkoda, że przy wyborze samochodu najczęściej względy finansowe i praktyczne biorą górę nad emocjami.

Im dłużej, tym lepiej

Klimat Mini to jedno, jazda Cooperem S to drugie. Pod względem prowadzenia jest bez dwóch zdań najlepszy w klasie. Następni zawodnicy w tej konkurencji są o dwa poziomy niżej. Wystarczy wybrać się na krętą drogę, by nie mieć co do tego wątpliwości. Koła rozstawione na samych rogach samochodu i twarde zawieszenie powodują, że samochód niemal nie przechyla się na zakrętach. Wystarczy drobny ruch kierownicą, by auto natychmiast zmieniło kierunek. Cooper S jest spontaniczny, ale nie nerwowy. Nawet kiedy przekraczasz dwie setki, nie pocą ci się ręce.

Mini znakomicie czuje się w mieście, nie przeszkadzają mu autostrady, ale dopiero na krętych drogach pokazuje, co potrafi. Wciśnięcie gazu sprawia, że przód lekko się unosi, a opony wgryzają się w asfalt. Jeśli nie spacyfikujesz elektroniki, ESP nawet na suchym asfalcie podczas przyspieszania będzie ograniczał twoje zapędy. Ale wystarczy jeden ruch palcem, byś całkiem przejął auto we władanie. Choć wtedy musisz z większą rozwagą operować gazem - bez obawy - Mini toleruje błędy kierowcy. Duża w tym zasługa napędu na przednie koła. Szybkie wejście w zakręt? Wystarczy, że zdejmiesz nogę z gazu, a tył zacznie wyprzedzać przód. Wtedy wystarczy zimna krew i doświadczenie, by gazem wyciągnąć auto. Frajda gwarantowana. Jeśli dołączysz do tego wielowahaczową oś tylną, skuteczne i świetnie dające się dozować hamulce, mięsiście pracującą 6-biegową skrzynkę o krótkich skokach dźwigni oraz mocny silnik, to możesz być pewien, że jedziesz najpiękniejszym gokartem świata.

A im dłużej jeździsz, tym bardziej ci się podoba. Kierowca hot hatcha ma mieć radość ze zdobywania każdego kilometra drogi. Niewielki, ale gorący Miniak zamienia drogę w roller coaster. I robi to w wielkim, bawarskim stylu. Czerpie przecież z doświadczeń firmy potrafiącej zrobić wóz sportowy, który ekscytuje na krótkich trasach i nie męczy na długich. Po kilku godzinach szybkiej jazdy Mini nie chcesz odstawiać go do garażu, jak na przykład Hondy Civic Type-R. Można mu jedynie zarzucić to, że nieco poniewiera pasażerami na nierównościach. Twarde zawieszenie nie przyprawia jednak o palpitację serca. Nawet na polskich drogach do wnętrza tylko z rzadka docierają niepokojące hałasy.

W mieście Cooper rozpyla feromony i przyciąga wzrok wyglądem. Znawcy rozpoznają wersję z kompresorem po wlocie powietrza na masce, literkach S koło kierunkowskazów oraz na drzwiach bagażnika i centralnie umieszczonymi dwiema końcówkami wydechu.

S-ka woli jednak życie nocne. Wtedy może naprawdę rozwinąć skrzydła. Rozpędza się do setki w niewiele powyżej 7 sekund i potrafi zmienić pas tak szybko, jak żaden inny hot hatch. Jeśli wybierasz się na randez vous, lepiej wymyśl coś innego niż kwiaty. Nie przetrwają. Kiedy przyspieszasz, drobne wypadają ci z kieszeni, a kiedy hamujesz, modlisz się, by nie wypadły urocze reflektory.

Mini jest najlepszy z najmniejszych. Potrafi znakomicie łączyć cechy podobające się kobietom i facetom, styl retro z nowoczesnością, sportowy charakter z komfortem i w tym tkwi jego atrakcyjność. Żadnym maluchem nie jeździ się tak dobrze jak Cooper S. Po namyśle skłonny jestem zaryzykować, że najmocniejsza wersja jest być może najlepiej prowadzącą się ze wszystkich dostępnych u nas przednionapędówek. Bo na pewno żadna inna nie daje tyle radości z jazdy.

Szkoda, że kluczyki do Mini miałem w kieszeni tylko tydzień. Bo czy to nie frajda jeździć autem, które jest "naj"?


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.4wheels.fora.pl Strona Główna -> samochody miejskie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach